Poszlam se ja sama po niego na wybieg, uzbrojona w marchewke i dosc zadowolona z zycia. Dotarlam w koncu do jego padoku no a pan kon oczywiscie na drugim koncu swiata, bo moze.
1234567h pozniej dotarlam z nim w koncu do przygotowywalni i szybko ogarnelam na jazde, wdrapalam sie na jego grzbiet i ruszylam go wystepowac i porozciagac po naszych sciezkach do galopu.
Najpierw troche luzackiego stepa, Tociek szedl sobie rozluzniony i rozgladal sie na wszystkie strony swiata. Po jakis 10min, sciganelam go troche do dolu i zaokraglilam szyje. Wyginalam troche to w prawo w lewo. Dobrze odpowiadal na pomoce, byl caly czas przepuszczalny. Zaklusowalam wiec klusem anglezowanym. Kon pozostawal lekki na reku, sam z siebie w dole, szedl obszernym i rozlunionym klusem. Po chwili rozklusowania zaczelam od delikatnych przejsc co iles tam metrow. Klus, pare metrow stepem, klus. Pozostawal w dole przy przejsciach, nie usztywnial sie i nie tracil rytmu. Przy okazji w klusie bawilam sie troche z jego cialem i szyja raz go rociagajac raz mocno wydluzajac. Gdy juz sie troche rozgrzal zagalopowalam. Jechalam polsiadem, kon w dole i cisnelismy dosc mocnym galopem do przodu. Najpierw na lewa noge. Dobrze sie rozciagal i rozluznil. Po chwili tez troche go porozciagalam, to skracajac to wydluzajac foule. Przeszlam do stepa i zagalopowalam na druga noge i to samo. Na prawo stwierdzil, ze czuje sie dobrze i zaliczylismy serie baranów, ale spokojnie, wszyscy zyja i dosc szybko sie nawet ogarnelam. Ogier szybko reagowal na skracanie. Przeszlam do klusa i poklusowalam jeszcze troche na dluzej wodzy i przed czworobokiem na zadupiu (jak to potocznie sie na niego w BP mowi), przeszlam do stepa i wjechalam na niego (nie ma to jak skladne zdanie).
Po chwili relaksu pozbieralam go do kupy i pocwiczylam troche zatrzyman. Za kazdym razem stawal prosto co mnie cieszylo (NO DOBRA, DWA RAZY MUSIALAM POPRAWIC ZAD, ZADOWOLENI?). Zaklusowalam cwiczebnym, Najpierw troche porobilam osemek i wolt klusem roboczym. Szedl bardzo chenie do przodu, aktywny zadem i kregoslupem, lekki na reku. Potem zaczelam od przejsc klus roboczy-pasaz. Doslownie pare krokow pasazem i znow lus roboczy. Z poczatku byl troche ospaly i musialam uzyc troce wiecje sily nibym sobie tego zyczyla zeby sie skrocil, ale za 4 podejsciem w koncu sie ogarnal i blyskawicznie reagowal na moje pomoce. Uzywalam calej ujezdzalni, srodka, scian dlugich krotkich, co swile zieniajac kierunek jazdy i reke, zeby mu urozmaicic troche jazde. Pokazywal bardzo dobre pasaze (w sumie on rzadko kiedy pokazuje kiepskie pasaze, dziecko moje czarne), sprezyste, z okraglym grzbietem i mocno pchakjacym sie zadem. Przeszlam na chwile do stepa zeby sobie odspanal i po chwili znow ruszylam pasazem. Tym razem robilam przejscia pasaz-piaff-pasaz, ewentualnie pasaz-piaff-stoj-piaff-pasaz.
W piaffach moze chwilami troche za bardzo podrozowal do przodu, ale super siadal na zadzie, wiec cos za cos tak sobie mysle. Wyklepalam zadowlona i wplotlam jeszcze w to cale piaffowanie zmiany kierunku poprzez piruety. Troche tam momentami musialam go mocniej dzgnac w ten jego wielki bandzioch, ale bylo dobrze, ruszylam po ostatnim piruecie pasazem i zrobilam zagalopowanie na dugiej scianie na lewa reke. Pogalopowalam troche, zbierajac go jak najbardziej sie da w roznych miescach ujezdzalni, potem troche dodac w galopie i zmienilam kierunek i to samo na druga reke. Czulam pod tylkiem jak jego grzbiet i zad pracuja, bylo bardzo dobrze. Zaczelam szlifowac to, z czym czasami Czarny ma problemy, czyli zmiany co tempo, gdzie czasami pan kon zapominal ze istnieje cos takiego jak zmiana dupa. Zaczelam od pojedynczego raz-dwa na dlugich scianach i stopniowo zwiekszajac ilosc zmian. Pilnowalam zeby szedl aktywnie do przodu, pchal sie i nie chowal sie poza reke jak to czasami lubial sobie robic. Nie podobalo mu sie to troche, bo usztywnil sie troche w pysku i zaczal swistac ogonem jak wsciekly, ale ani razu nie spoznil zadu. Na koniec wjechalam jeszcze na przekatna i zrobilam serie jak w porgramie, aktywnie do przodu, zeby sie nie skracal. Nie spoznil zadu, zmiany pokrywaly duzo terenu i nawet zad mu az tak nie plywal na lewo. Wypuscilam mu wodze, dalam wyciagnaj szyje i zrobilam dwa duze kolka galopem polsiadem. Potem pozbieralam z powrotem i przeszlam do klusa. Pocwiczylam jeszcze wyciagniete po przekatnej z przejsciem do pasazu na koniec. Zrobil sie troche elektyrczny po tych zmianach wiec musialam troce udelikatnic moje pomoce, ale reagowal na nie po prostu natychmiastowo, bez cienia usztywnienia czy bez zmiany pozycji glowy. Wyciagniete zas tez byky dobre, bardzo obszerne i mysle ze dzisiaj do jego dosc slabego zadu nie mozna sie bylo przyczepic. Wypuscilam wodze poklepalam i poklusowalam jeszcze troche po woltach na dwie strony zeby go pod koniec porozciagac raz jeszcze. Gdy w koncu troche ochlonal i czulam, ze juz sie troche zmeczyl przeszlam do stepa i pojechalam na spacer w sina dal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz