Przyjazd Aegona, Daenerys oraz Brisingr'a



5h w koniowozie, NO PATOLOGIA JAKAS. W sensie dla kogo patologia nie. Kaká mial nas dosc. Oh, jak ten biedny Kaká mial nas dosc a na jegon neiszczescie wlasnie trafilo na Kake, zadanie, aby pojechac z nami po belgijskiego ogra i nasza dzidzie z padokow Aegona. Majestic zas byla zdenerwowana, no bo jak to, tak przed jej urodzinami jechac tak daleko a co bedzie jak nie wrocimy, no jak to tak, urodziny w koniowozie. Serio, zachowuje sie jakbysmy jechali do Portugalii, a nie, jedziemy tylko do Belgii, blisko przecie! Jestesmy na granicy prawie! Kaká mial nietega mine, bo robilysmy sobie X Faktora i sobie spiewalysmy, fajne pioseneczki se spiewalysmy, a my umiemy spiewac, zawsze to potrafilysmy, Virtulandia wybierze nas na Eurowizje, a co!
Jechalismy tak i jechalismy i w ogole darlysmy japy, bo bylysmy mega podjarane nowymi dzamperami i nasza mala dzidzia ktora zostawilysmy na padokach w Holandii. Aegonek pituniek nasz malenki mysiu pysiu.
- Jest pewnie piekny!
- I cudowny!
- I kary!
- Aaaa. – tak sie przkrzykiwalysmy.
- NO KURWA NIE WYTRZYMAM DO TEJ BELGII, PROSZE, ZAMKNIJCIE JAPY.
Obrazilysmy sie wiec na Kaké i robilysmy na niego napady od tylu o tak.
Obrazilysmy sie na jakies 30min a potem znow zaczelysmy spiewac. Ale nie! No nie mozliwe! PRZEKROCZYLYSMY GRANICEEE JESTESMY W BELGIIIIIIIIIIIIII!!!!
Przykleilysmy wiec nasze piekne tfasze to szyby ciezarowki i wygladalysmy jak psychopatki, tak, moze sobie ludzie pomysla, ze to nie jest brum brum do przewozu rumakow, ale psychicznie chorych dzieci, takich jak my? W koncu zatrzymalismy sie zeby zatankowac, wreszczie wolnosc!
Rzucilysmy sie wiec z Maj do sklepu na polki ze slodkosciamy ktorych na naszym zadupiu nie bylo, o nieeee. Zrobilysmy zapasy na dalsza droge, na co Kaká sie jakos zalamal, nie wiedziec czemu i ruszylismy w dalsza droge.
Po pierdyliardach lat w koncu dojechalismy. Padnieci i w ogole prawie noc juz byla! Dojechali zem my! Powitali nas sympatyczni Belgowie szprechajacy po Holendersku. Ja ja ja ja ja ja. Ok, potem sie zorientowali, ze nie ogarniamy tego jezyka. Zaprowadzili nas do karego Brisingra. Kary ogr stal w duzym boksie, wpierdala siano i mial nas w dupie. Nagle podniosl glowe i podszedl do Kako i spogladal na niegp z zaciekawieniem przez kratki.
- O, lubi mnie!  - krzyknal uradowany Kaka.
- Nie no, juz go nie chce, zmieniam zdanie, kupmy cos innego . – stwierdzila oburzona Maj.
Dostalismy kolacje ktorej jednak zesmy nie tknely bo zesmy sie pysznych slodkosci nawpierdalaly i teraz nam bylo zle. Potem zas dostalismy pokoj do spania, niestety Kaká musial spac na ziemi, bo komus materac dali i ten ktos nie oddal, no ale dostal polarówki niech se radzi jak Bear Grylls.
Wstal ranek a ten dzien mialysmy testowac rumaki Belgijskie. Najpierw Brisingr, zeby Maj se przypomniala jak sie go obsluguje potem pierdyliard innych rumakow, pare zwrocilo uwage Majestic, aczkolwiek Brisingr to ten jedyny i zdecydowanie juz zmienila zdanie co do tego, ze juz go nie chce. Mielismy wyjechac dopiero o 3 w nocy („Bo tak”) i dojechac kolo 6 na granice niderlandow z niemcolandia po nasze dziecko. Kaka skorzystal z okazji, ze my woleimy pierdoly popychac niz isc spac i walnal sie na jakims lozku i dobrze, chcemy dozyc, a Majestic nie chce tak mlodo umrzec.
O 3 raz wpakowalismy konia (a raczej Majestic wpakowala, bo stwierdzila, ze bedzie go teraz sporwadzac na prosta droge, nie moze zadawac sie z niewlasciwymi osobami, takimi jak Kaka, przecie to jej dzidzi!) i ruszylismy w droge. Oczywiscie mialysmy dbac o to, zeby Kaká nie zasnal, ale poleglysmy i poszlysmy spac i bylo fajnie.
Obudzil nas Kaká i darl na nas morde, ze mamy zadzwonic do tych Holendrow, bo brama do stajni jest zamknieta i w ogole. No to halo halo, gadu gadu i przyszedl ktos otworzyc nam brame. Wjechalismy, wypakowalismy Briscia, wpakowalismy do boksu zeby zezarl sniadanie i sami poszlismy cos zezrec. Rozliczalismy sie za utrzymanie rumaka i negocjowalismy ewentualne przyslanie tu naszych hodowlanych panienek na wiosne. My tu gadu gadu a tu zas 8 godzina! Rumaki na lakach pewnie sie schodza na papu, najlepsza pora, zeby zlapac dzikiego, nieokielznanego ogra, jakim sta sie Aegon, wierzac panu Holendrowi.
 Poszlismy wiec za nim na laki. Taaaaakie duze laki. Na lakach latalo duzo 2 letnich dzieci. No dobra, rocznikowo 3 letnich, no ale wieta. Wszystkie grzywy masakryczne, nieogarniete dzikie rumaki, ktore jednak pchaly sie do czlowieka. Zdecydowanie najbardziej w oczy rzuczal sie Aegon, ktory rzadzil stadem i wprowadzal spokoj. Bez problemow dal sie wiec zlapac i poszedl z Kaka do stajni. W polwie drogi jednak zmienil zdanie, i stwierdzil, ze chce do kolegow i zaczal go ciurac pelnym galopem z powrotem, a smieszne to bylo, nie powiem, ze nie :D.
Wpakowalismy najpierw Brisingra a potem zabralismy sie za Aegona. Podejrzanie lypnal na rampe i po paru podejsciach w koncu stwierdzil, ze nie umrze jezeli tam wejdzie. Odgrodzony od drugiego ogra dodadkowym pustym miejscem, w koncu rzucil sie na siano i nie sprawial wrazenia zestresowanego czy cos. Pozegnalismy sie wiec z ludzmi i wiooooo. Jeszcze tylko do Bernaux po panienke Daenerys i wtedy do domu. Jechalismy jechalismy, nawet my bylysmy zmeczone i nie trulysmy zycia Kace.
Dojechalismy do Bernaux gdzie o 2 w nocy. Shamvari byla strasznie niezadowolona, ze ja budzimy i powiedziala, ze mamy pakowac konia i wypierdalac, bo ona nie lubi jak ja sie budzi w srodku, nocy, ale jednak Dean nad nami sie zlitowal, wpakowalismy rumaki do boksow a sami poszlismy spac do ciezarowki, albowiem Shamvari czula sie zdradzona i zamknela sie w domu na klucz i nikogo nie chciala wpuscic, no tak, dyscyplina musi byc.
Z rana zas dosc wypoczecic wpakowalismy szkapy do koniowozu i heja! No bo jak to, 14 styczen jakas taka jedna ma urodziny! A ona musi byc na czasie! Kaka jechal jechal, rozwijaj zawrotne predkosci na autostradzie az po godzince dojechalismy do BP.
Gdzie czekala parada. Tak, wszyscy czekali przed stajnia, nawet Amstar Son caly owiniety rozowa kokarda i gdy Majestic wygramolila sie z ciezarowki, wszyscy na cale gardlo wydarli sie...

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MAJESTIC, TY STARA WIESNIARO : D

No jasne, zyczen nigdy nie jest za malo, :D
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz