Teren og. *Totilas, og. *Dreamfyre, og. Castilio Jr. i og. Cosmic Love

 Slonce sobie swiecilo, chmury leniwie przesuwaly sie na niebie a my z powodu braku checi to czegokolwiek postanowilismy, ze pojedziemy sobie zgrana ekipa w terenik. Pogalopowac po górkach (tak, tego to tu w tej Szwajcarii nie brakuje, o njeee), pojezdzic po laskach, pooddychac swiezym powietrzem...
- Steve, nie pacz sie tak na niego, bo ci oczy wydrapie... - rzucila w strone naszego kochanego Steve'a Maj, bo Steve zbyt natarczywie patrzyl sie na Castka juniora. Tsa. - Nigdy na niego nie wsiadziesz,  NIGDY, ciesz sie, ze cie na Dreamiego wsadzilam.
- O jakas ty laskawa, szefowo. - odparl Steve.
- Od kiedy on zaczal pyskowac? Kto ci pozwolil pyskowac?! - to urocze oburzenie Maj, ahh.
 My, pingwinki, obserwowalysmy te wymiane zdan z bezpiecznej odleglosci, nasze rumaki juz byly zwarte i gotowe, no ale nasi skoczkowie musieli sobie podyskutowac. Totilas westchnal ciezko jak to konie maja gdy najchetniej zostalyby w boksie i zarly slome a nasz Kosmiczny Ziemniak zaczal sie niecierpliwic i podgryzac Adi za rekaw kurtki.
 W koncu po 10min skonczylo sie na "A zobaczysz gnojku jeden jeszcze..." i "Ciekawe co mi zrobisz" i wszyscy moglismy ruszyc sobie pojezdzic. Oczywiscie nie obylo sie tez bez walki o stolek do wsiadania, ale jakos udalo nam sie nie pozabijac. Sukces roku po prostu. 
 Wyruszylismy wiec w strone wyjazdu na pola. Pierw ja na moim karym smoku, potem Maj na Castku, Adi na Kosmicznym i na koncu Steve na Dreamim ktory na dzien dobry odstawil male rodeo. Majestic twierdzila, ze to zemsta za pancie. Wyjechalismy se wiec na polna droge ruszylismy w strone lasu. Zawsze tu zaczynalismy kus, wiec konie automatycznie zaczynaly same podcaplowywac, a zeby ich juz wiecej nie wkurzac zaklusowalismy. Nagle po mojej lewej mignal mi Dreamfyre dzikim galopem z kurwujacym Stevem na jego grzbiecie. Zdecydowanie to bylo zbyt szybkie, zeby Tociek zareagowal, jak nas mineli to sie podjaral i zaczal podgalopowywac. Castek zas zaczal sobie wesolo walic z zadu a Cosmic stanal jak wyryt i zaczal furczec z przerazeniem wyginajac szyje w labdzia, bo co tam dziki Dreamie, W KRZAKACH LEZAL BIALY WOREK.
- Co za rozpieszczony potwór. - wrzasnal Steve, którego puscilam przodem, zeby nie bylo, jak sie chce zabijac, to niech zabija sie bez nas.
- COS TY POWIEDZIAL?! - Maj byla gotowa przeskoczyc po Cosmicu, po Adi, po mnie i po Tocku i zrzucic go z Dreamiego. Ale opanowala sie, pewnie szykuje jakas zemste jak juz bedzie na ziemi.
 No coz, kontynuowalismy nasz klus. Dreamfyre szedl jak jak czolg, nawet Totilas ze swoim obszernym klusem ledwo za nim nadazal, ale przynajmniej nie probowal zabic Steve'a (chociaz Maj pewnie byla tym zawiedziona). Totilas szedl zwawym klusem, rozgladajac sie na wszystkie strony swiata, zadowolony z zycia, probujac chwytac kazda galazke jaka mu sie napatoczyla po drodze, taka tam rozrywka. Po chwili Majestic mnie wyprzedzila i zrownala sie ze Stevem i zaczela mu cos wtykac, a Dreamy zaczal kwiczec i rzec, bo kon z boku! Dziki ogr. Adi po chwili zrównala sie ze mna, a ze NASZE KONIE UJEZDZENIOWE SA NORMALNE zaczelysmy popychac pierdoly o jakis mlodziakach które bylysmy przetestowac tydzien temu w Holandii.
 Gdy dojechalismy do jeziorka bajorka, gdzie droga stala sie troche kamienista, przeszlismy do stepa i ruszylismy w kierunku naszych zacnych górek. Cosmic zaliczyl jeszcze jednego zgona, bo spacerowicze. Reszta koni tylko spojrzala znudzonym spojrzeniem (chociaz nie, Dreamfyre spojrzal jakby chcial ich pokryc) na spacerowiczow, Totilas zdawal sie mowic do kosmicznego: "Zawiodlem sie na tobie synu". Tssaa. Gdy juz droga byla wolna, ruszylismy w strone gorek, a zeby dam dojechac, trza bylo przejechac przez prawie cale jeziorko wiec leniwym stepem ruszylismy wzdluz bajorka. Z Dreamfyre para troche zeszla, bo w koncu troche sie rozluznil i zaczal sie rozgladac po okolicy. Jak juz droga zrobila sie bardziej znosna kolejny raz zaklusowalismy i wjechalismy znow miedzy drzewa.
 Pelno bylo scietych iglakow, troche kaluzy i te sprawy. Maj i Steve korzystajac z tego, ze jada na skoczkach od czasu do czaus najezdzali na sciete pnie, a ich rumakom sprawialo wielka frajde przeskakiwanie przez nie. Adi tez chciala sprobowac z Cosmikiem, ale Kosmiczny nie podzielal jej entuzjazmu i zrobil stope w ostatniej chwili a Adi zrobila jebut. Adi twarda sztuka nie puscila wodzy, wiec przeciural ja troche po blocie...
- STARY TO KINGSLANDY SA! - wrzasnela przerazona Adi patrzac na swoje bryczesy w plamki. Urocze.
 No coz, nie trzeba chyba pisac, ze my zginalismy sie w pol ze smiechu na ten jakze zabawny widok.
- Juz wiem czemu nie wybralam skokow. - mruknela Adi i wdrapala sie z powrotem na grzbiet swojego wiernego i jakze odwaznego wierzchowca.
 Dojechalismy do strumyka, przez ktory trzeba bylo przejechac, aby dostac sie do gorek. Dreami i Castek problemow nie mialy, Kosmiczny Ziemniak przeszedl w tempie ekspresowym podnoszac nogi niczym jego papa w wyciagnietych a jego papa zas...
- Tociek kuwa nie rob scen.
 Jego Papa zas sie zaparl i on nie pojdzie. Portugalka madra, bez bata, bez ostrog se mogla. Wbilam mu piety w jego wielki beben i ambitnie chcialam go wepchac, no ale pan Totilas ambitnie nie chcial wejsc.
- Totilas nie rob siary, twoj syn patrzy! - krzyknal sarkastycznie Steve.
I w prawo i w lewo i z nienacka i nic. W koncu stwierdzilismy, ze nie chce po dobroci, uzyjemy szantazu emocjonalnego. Bo Totilas jak mu konie nagle uciekna, to zaczyna byc prawdziwa Drama Queen, dlatego tez moi stajenni towarzysze odwrocili swe rumaki i klusem odjechali. Totilas sie przerazil. Zaczal drzec sie na calego. I ten zyciowy dylemat: wejsc i sie utopic czy zostac i umrzec tu z samotnosci? Wbilam mu wiec raz jeszcze piety w bebechy a on zas zrobil wielki skok do przodu, dwoma susami pokonal strumyczek i ruszyl galopem w strone w ktora odjechali jego wierni towarzysze. Probowalam go ogarnac, uwiesilam sie mu sie na wodzach, ale musicie zrozumiec, ze jak takie bydle 176 sie zabiera to sie zabiera na powaznie. W koncu gdy juz dobiegl zsapany do kolegów nareszcie moglam nad nim zapanowac i przeszlam do stepa. Obydwoje dyszelismy ze zmeczenia. Urocze.
- Te, a moze on to wkkw powinien cisnac? - rzucila pomyslem Maj.
 Kontynuowalismy nasz szalony teren stepem, zeby moj wierzchowiec sobie troche odsapnal. Gdy oddech mu sie w koncu uspokoil zagalopowalismy. Spokojnym kontrolowanym galopem przez nozke jechalismy sobie droga ktora chwilowo byla delikatnie pod gorke. W lesie panowala cisza i slychac bylo tylko trzytaktowe uderzenia galopujacych rumaków. Totilas juz sie ogarnal i opuscil glowe, szedl rowno rozluzniony czulam pod tylkiem jak pcha sie coraz bardziej dupcia gdy gorka stopniowo nbyla coraz bardziej stroma. Przede mna jechala Maj na Castku, od którego miesni zadu nie moglam oderwac wzroku. Dreamfyre szedl jak taka mala niewyzyta katarynka, Steve zdecydowanie mial problemy, zeby utrzymac spokojne rowne tempo, bo Drimi mial wlasne pomysly na gorki. Kosmiczny zas zrownal sie ze mna lypiac co chwile swoim przerazonym okiem na okolice, czy cos go nie chce zezrec przez przypadek.
 Gdy droga juz robila sie prosta, zrobilismy jeszcze kilkaset metrow mocniejszym galopem robiac maly wyscik, ktory wygral Steve na Dreamiem ktory w koncu mogl isc tak szybko jak mu sie podoba. Potem kolejne kilkaset metrow, zeby wyhamowac nasze dzikie rumaki. Jak juz w konu przeszlismy do klusa wszystkie bez wyjatku szly jak czolgi wymachujac lapami, pchajac sie zadami i furkajac z podniecenia. Gdy juz sie troche uspokoily i konie i ich oddechy przeslismy do stepa i ruszylismy w strone domu bez zadnych juz przygod.
 Steve oczywiscie doczekal sie zemsty i Majestic wylala na niego wiadro zimnej wody, skonczylo sie seria niecenzuralnych slow i te sprawy, ale przeciez jakby skonczylo sie bez zemsty to w BP byloby cholernie nudno, nieprawdaz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz